Wracamy do uroczystego spotkania hodowców gołębi pocztowych w Pilchowicach. Relacjonuje Józef Szołtysek.

Gości przywitał Józef Ryś, prezes Klubu Hodowców Gołębi Pocztowych Ziemi Śląskiej, a w spotkaniu uczestniczyli hodowcy z całej Polski, którzy brali udział w ubiegłorocznych lotach z Hanoweru i Le Havre.
Loty dalekodystansowe – maratony, to temat który, jak bumerang wraca na łamy fachowych czasopism. W tej kwestii wypowiadało się wielu wybitnych specjalistów i hodowców gołębi pocztowych z całej Polski. I zdania są podzielone.
Hodowcy nie są jednomyślni, co do określenia odległości lotu długodystansowego. Czy jest to 500 km, a może powyżej 1000?
Jedno jest pewne, loty te mają swoją niepowtarzalną specyfikę.
Pamiętamy lata sześćdziesiąte do późnych lat osiemdziesiątych, kiedy z powodu „żelaznej kurtyny” polscy hodowcy o lotach z zachodu mogli tylko pomarzyć. Loty odbywały się z kierunków północno-wschodnich. Ciągle eksperymentowaliśmy począwszy od Ritupe na Łotwie, Tallin, Zatokę Fińską aż po Kijów. Atrakcyjność tych lotów była duża, jednak często kończyły się dużymi stratami spowodowanymi najczęściej warunkami atmosferycznymi.
Dopiero lata dziewięćdziesiąte otwarły przed hodowcami gołębi nowe możliwości działania i wymiany doświadczeń z kolegami z Europy Zachodniej. Zaczęto organizować loty z Niemiec, Holandii, Belgii, Anglii, Hiszpanii. Byłby to duży nietakt z mojej strony, gdybym nie wspomniał o locie z Barcelony zorganizowanym przez PZHGP. Lot ten odbył 5 lipca 1991 roku i takiego dystansu polskie gołębie pocztowe nie miały jeszcze okazji pokonać.
Organizacją tego lotu zajął się ówczesny prezes Okręgu Katowice, kol. Paweł Stencel. Wystartował 479 gołębi polskich hodowców z okręgów Katowice, Opole, Kraków i Częstochowa. Był to lot międzynarodowy, w którym brało udział 18 980 gołębi z siedmiu krajów.
Po tym okresie na terenie całej Polski powstało wiele klubów dalekodystansowych. Wiosną 2021 roku w pszczyńskim starostwie zarejestrowano Klub Hodowców Gołębi Pocztowych Ziemi Śląskiej. Jego prezesem został kol. Jarosław Wowra. W czasie jego prezesury klub zorganizował dwa super-maratony: kanał La Manche (2021 r.) oraz lot międzynarodowy z San Sebastian (2022 r.). Po tym locie jesienią 2022 roku Wowra zrezygnował z funkcji prezesa. Wiosną tego roku wybrano nowy zarząd klubu na czele którego stanął kol. Józef Ryś. Prezesem ds. lotowych został Witold Zając, a skarbnikiem – Antoni Gawłowski. Nowy, pełen energii zarząd klubu zorganizował lot z Hanoweru i super-maraton z portowego miasta Le Havre (Francja).
Jak nam powiedział prezes klubu ds. lotowych kol. Witold Zając – gołębie wypoczęte, napojone i nakarmione zostały wypuszczone przy bezdeszczowej pogodzie, ale nieco wietrznej, 14 lipca 2023 roku o godzinie 9.40 (komunikaty meteorologiczne zapowiadały nadciąganie deszczowo-burzowej pogody).
Po locie z kabiny gołębie obrały kierunek i wkrótce zniknęły z pola widzenia. Hodowcy w całej Polsce zostali podzieleni na cztery strefy w zależności od odległości (kilometrażu). Pierwszy gołąb zameldował się drugiego dnia o godzinie 17.02.32 u kol. Włodzimierza Waśkowiaka.

Jeżeli chodzi o lokaty gołębi hodowców z naszego klubu biorących udział w locie, którzy znajdują się w strefie „B”, przedstawiają się ona następująco:
1. Witold Zając – 2,8
2. Dariusz Kałuski – 5
3. Józef Ryś – 6
4. Walenty Stajer – 14
5. Piotr Arkadiusz Gawłowski – 15
6. Antoni Gawłowski – 20

W locie z Le Havre brało udział 83 hodowców z całej Polski, wystartowało 409 gołębi. Lot przejdzie do historii, jako raczej trudny, chociaż nie katastrofalny, o czym dobitnie świadczy czas trwania konkursu. Wielu „specjalistów” od zdobywania czołowych konkursów w lotach dalekodystansowych nie zaznało satysfakcji odbicia żadnego ze swoich asów lotowych w zegarze. Często niektórzy hodowcy „spalali” się nerwowo doszukując się przeróżnych przyczyn tego totalnie nieudanego dla nich lotu. Analizując powrót polskich gołębi dochodzimy do wniosku, że było to ogromne wyzwanie pod względem logistycznym.
Często wielu z nas zadaje sobie pytanie, czy ten daleki lot, jaki zorganizował nasz klub, pozwoli mieć nadzieję, że będzie to nowy kierunek lotów dalekodystansowych. Wielu hodowców wysłało swoje najlepsze gołębie oczekując na ich powrót z nadzieją, ale i z powątpiewaniem.
Pozostaje jeszcze kwestia zasadnicza. Czy należy w ogóle organizować loty powyżej 1000 km w obliczu zagrożenia, jakie niesie ze sobą konieczność nocowania poza gołębnikiem. Przecież z tych odległości nie są w stanie wrócić w dniu startu. Konsekwencją tego są znaczne straty i zaginięcia często wybitnych gołębi.
W czasie spotkania w Pilchowicach rozgorzała ostra dyskusja na temat swoich hodowli, metod lotowania i lotów w przyszłym sezonie. Chodziło oczywiście głównie o maratony, ale nie tylko. Wśród hodowców na sali spotkałem kilku, którzy brali udział w super-maratonie w San Sebastian (Hiszpania).
Nie sposób nie wymienić kol. Wiesława Łukomskiego. Jego samczyk w zeszłym roku wygrał międzynarodowy lot z San Sebastian, a ponadto miał 2 serię w Polsce z tego lotu.
Wertując konkursowe listy z lotu z Le Havre natknąłem się na nazwisko kol. Bogdan Solski. Ten pięćdziesięcioletni hodowca z Wyszyny (zachodniopomorskie) na 14 serii, jakie zdobyli koledzy hodowcy z jego strefy „A”, zdobył 4 serie (3, 7, 9, 12). Był to prawdopodobnie jego życiowy lot. Ponadto brał udział w zeszłorocznym locie z San Sebastian, gdzie miał 16. i 26. gołębia w Polsce, a w swojej strefie „A” 12. i 16. gołębia.
Kończąc, powtarzam często zadawane mi pytanie, czym będziemy lotowali w sezonie 2024? Może nie będzie tak źle i nasze czołowe asy powrócą, zregenerują siły i przysparzać nam będą jeszcze wiele satysfakcji lotowych?
Józef Szołtysek

Poprzedni artykułKról Łukasz z nagrodą Podokręgu Zabrze
Następny artykułZaczęło się od dubletu gospodarzy